Wybór szefa RE bardziej regulowany przez zwyczaje niż przepisy
Zdaniem analityczki z Centre for European Reform Agaty Gostyńskiej-Jakubowskiej, możliwe jest, że kiedyś dojdzie do zmiany regulacji zapisanych w traktacie lizbońskim, ale - jak zauważyła - nie ma obecnie klimatu politycznego w Europie do nowelizacji traktatów.
W ocenie ekspertki, ze względu na funkcję, którą pełni przewodniczący Rady Europejskiej, oraz to, że musi to być osoba ciesząca się szacunkiem liderów unijnych państw, trudno sobie wyobrazić transparentny, otwarty konkurs na to stanowisko. "Żaden liczący się polityk, tym bardziej żaden urzędujący premier, nie weźmie udziału w takim konkursie, nie mając pewności, że go wygra" - podkreśliła.
Dlatego UE wytworzyła zwyczaj, który sprowadza się do prowadzenia zakulisowych, nieformalnych rozmów dyplomatycznych i ustalania pomiędzy stolicami, kto ma zostać szefem Rady Europejskiej.
"W przypadku wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej nie słyszymy o giełdzie nazwisk, chociażby z tego względu, że zazwyczaj tymi kandydatami są aktywni politycy, często liderzy bądź nawet premierzy. Wystawienie swojego nazwiska bez pewności sukcesu stanowi bardzo duże ryzyko polityczne. Zazwyczaj sondowanie ma miejsce w kuluarach, w bardzo dyplomatyczny i dyskretny sposób" - powiedziała analityczka Centre for European Reform...
...Gostyńska-Jakubowska zwraca uwagę z kolei na konsekwencje ewentualnej wymiany przewodniczącego RE w momencie, w jakim obecnie znajduje się "28". "Zmiana dobrze ocenianego przez inne państwa członkowskie przewodniczącego mogłaby dodatkowo skomplikować proces negocjacji dotyczących Brexitu. Nowy przewodniczący potrzebowałby bowiem trochę czasu, żeby się wdrożyć w procedury oraz zyskać zaufanie liderów, bez którego trudno byłoby mu wykonywać swoją funkcję" - podkreśliła.